środa, 28 września 2011

Ciemnoróżowa piękność...

Całe lato czekałam aż zakwitnie ...i do końca tak naprawdę nie wiadomo jakiego  koloru będą kwiaty ...mam nadzieję ,że w przyszłym roku będzie kwitła nieco obficiej ...bo na dzień dzisiejszy zakwitł tylko jeden kwiat ...a cały krzew wygląda nie powiem ...dość okazale . Dwa lata temu niestety wszystkie moje róże dostały mocno w kość ...wymarzły zimą i trzeba było je przyciąć niemalże 3-4 cm od ziemi ...wówczas myślałam już że nic już z nich nie będzie...Drugim powodem dlaczego nie kwitły były chaszcze chwastów rosnące z nimi i sięgające mi prawie do pasa  ...nic dziwnego ,że wówczas nie kwitły ...ja na ich miejscu też bym nie chciała hehe...W tym roku uparcie wzięłam sie do roboty ...bo te chwasty po nocy mi się śniły i wiedziałam ,że nie spocznę póki ich nie wytępię w pień ...  Na początku sąsiad kosiarką mi je wycinał hehehe.... a na domiar złego wszędzie rósł perz ...zmora wszystkich ,którzy maja ogrody ...W związku z tym czekało mnie przekopywanie i odchwaszczanie całego miejsca gdzie rosły róże  ...niestety doszło do tego ,iż musiałam chyba z pięć razy przekopywać ...sukcesywnie wyciągać kłącza tego paskudztwa ...aż na samą myśl niedobrze mi się robi zwłaszcza ,że po takiej akcji kopania było dwa dni  mojego umierania ...na kręgosłup...Jednak ja będąc z natury upartą nie poddałam się ...ani przez chwilę :) a przekopywanie i spulchnianie ziemi raz na dwa tygodnie w zależności od pogody spowodowało o dziwo ,że róże pięknie zakwitły i kwitną do tej pory .... a ja odetchnęłam wreszcie z ulgą ...bo prawie pozbyłam się uciążliwych chwaściorów ....